Strona główna

środa, 28 września 2016

Rozdział III

Wbiegłam do domu i przeskakując po dwa schody dotarłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zakryłam twarz dłońmi. Szlochałam spazmatycznie, nie mogąc złapać powietrza.
Dlaczego mi to zrobił? Czy to była jakaś gra? Jeżeli tak, wiedziałam tylko, że na pewno nie chcę w nią grać.
Usłyszałam dzwonek telefonu i nagle zalała mnie fala nienawiści do całego świata. Niewiele myśląc wyjęłam komórkę z torebki i z całej siły rzuciłam nią o ścianę. Przez łzy zobaczyłam, jak mój ukochany telefon roztrzaskuje się. Zaszlochałam jeszcze głośniej. Czułam słony smak łez na języku.
Otarłam oczy i powoli wstałam, kierując się do łazienki.
Popatrzyłam w lustro i ujrzałam dziewczynę podobną do mnie, ale to zdecydowanie nie byłam JA. Bo JA zawsze się uśmiechałam. A osoba w lustrze miała zapuchnięte oczy, nabrzmiałe i zaczerwienione wargi, a na policzkach rozmazany tusz do rzęs, który mieszał się ze łzami. Umyłam szybko twarz i przebrałam się w piżamę.
Chociaż była dopiero dziewiętnasta, weszłam do łóżka i otuliłam się szczelnie kołdrą. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie scenę naszego pocałunku. Ciepłe wargi Heatha, moje ciało wtulone w jego tors skryty pod koszulką i dłonie czule obejmujące mnie w talii.
Przecież jeszcze w podstawówce przysięgaliśmy, że nigdy nie zakochamy się w sobie. Do tej pory dotrzymywałam obietnicy i myślałam, że on też. Jednak najwyraźniej się myliłam.  
I to bolało bardziej, niż byłam w stanie sobie wyobrazić.
Świadomość, że Heath wyjeżdża sprawiała, że czułam się jeszcze bardziej zraniona i oszukana. Kolejna łza kapnęła na poduszkę. Pociągnęłam nosem i przewróciłam się na drugi bok. Zorientowałam się, że nie wiem nawet, kiedy mój przyjaciel – jeżeli tak mogę go nazwać – wyjeżdża.
Przez moment miałam wyrzuty sumienia, że go o to nie spytałam, ale za chwilę wyrzuciłam te myśli z głowy. Przecież i tak nie pójdę się z nim pożegnać. Zacisnęłam mocniej powieki i zasnęłam ze łzami na policzkach.
              Obudziło mnie światło  wpadające do pokoju przez niedosunięte rolety. Odruchowo sięgnęłam po telefon w celu sprawdzenia godziny, lecz spostrzegłam, że nie leży on na mojej szafce nocnej. Przeniosłam wzrok na podłogę i zobaczyłam porozrzucane po niej części komórki.
Wróciły wspomnienia ostatniego dnia. Poczułam piekące oczy, lecz zamknęłam je, nie chcąc znów płakać. Wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni.
Na stole zauważyłam malutką karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam jedno krótkie zdanie: „Nie zapomnij o śniadaniu dla kotów. Mama”. Westchnęłam i wzięłam z lodówki karton mleka. Otworzyłam drzwi i nie dbając o to, że ubrana jestem w szare spodenki i koszulkę z Myszką Mickey, wyszłam na zewnątrz.
Postawiłam miseczkę na schodach i nalałam do niej mleka. Ciche „kici, kici” wystarczyło, aby przybiegły do mnie dwa czarno-białe kociaki. W paręnaście sekund wypiły wszystko i teraz spoglądały na mnie swoimi zielonymi, bystrymi ślepiami. Położyłam sobie obydwa na kolanach i poczęłam głaskać je i drapać za uszkami, na co odpowiadały cichym mruczeniem.
- Chciałabym być kotem i chodzić swoimi ścieżkami – powiedziałam do siebie – A moim największym problemem byłoby zdobycie jedzenia, ewentualnie wychłeptanie mleka z miski bez wpadnięcia do niej.
- Ja chciałbym być psem – Podskoczyłam, słysząc czyjś głos, a koty zeskoczyły z moich kolan, prychając. Nie musiałam nawet podnosić głowy, żeby wiedzieć, kto wypowiedział te słowa. Wstałam i już zamierzałam wejść z powrotem do domu, jednak przytrzymała mnie silna dłoń. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą Heatha. – Psy są wierne. I to najlepsi przyjaciele. – Po tych słowach spuścił wzrok i przez chwilę nawet chciałam mu wybaczyć, jednak zaraz się opamiętałam.
- Czy ty kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem? Co ty sobie wyobrażałeś, całując mnie? Ufałam ci. – Z rozmysłem zaakcentowałam ostatnie słowa i użyty w nich czas przeszły. Heath puścił moją rękę i zobaczyłam, jak zaciska dłonie w pięści. Miałam świadomość, jak te słowa mogły go zaboleć, więc nie czekając, aż zacznę płakać i rzucę mu się w ramiona, weszłam do domu.
Oparłam się o ścianę i oddychałam głęboko. Przez okno na korytarzu zobaczyłam, że Heath z opuszczoną głową i rękami w kieszeniach idzie w stronę furtki. Po moim policzku po raz pierwszy tego dnia spłynęła łza. Zagryzłam wargę i załkałam. Osunęłam się i teraz siedziałam na podłodze ukrywając twarz w dłoniach. Nawet nie zauważyłam, kiedy do domu weszła mama.
- Córeczko, co się stało? – zapytała, po czym uklęknęła przy mnie i objęła mnie mocno.
- Nic, mamo, wszystko w porządku – odpowiedziałam szybko, odwzajemniając uścisk i ukradkiem ocierając łzy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Mi możesz wszystko powiedzieć. – Spojrzała mi w oczy i zobaczyłam, że się o mnie martwi.
- Pokłóciłam się z Heathem, ale na razie nie chcę o tym rozmawiać – wyszeptałam i odwróciłam wzrok.
- To dlatego był taki smutny… - Widząc moje uniesione brwi, dodała – Minęłam się z nim w bramie. Dał mi to. – Mama podała mi złożoną w pół kartkę w kratkę. Spojrzałam na nią i skrzyżowałam ręce na piersiach, pokazując w ten sposób, że nie przeczytam wiadomości. Mama westchnęła i położyła karteczkę obok mnie.
- Pamiętaj, ze zawsze możesz ze mną pogadać. – Mówiąc to, pogładziła mnie po policzku, a następnie podniosła się i poszła do kuchni. Siedziałam z założonymi rękami jeszcze przez parę minut, co jakiś czas zerkając na liścik, mając nadzieję, że może jakimś cudem uda mi się go prześwietlić i przeczytać. Kiedy nic takiego się nie stało, upewniłam się, że mama mnie nie widzi, wzięłam kartkę i popędziłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozłożyłam ją. Ujrzałam staranne pismo Heatha. Zaczęłam czytać. „Nie chciałem Cię zranić. Ten pocałunek nie był zamierzony. Nie powiem, że nic dla mnie nie znaczył, bo to nie byłoby prawdą. Rozumiem, że nie chcesz się ze mną wiązać. Chciałbym tylko, żebyś dała mi szansę. Wyjeżdżam dziś w nocy, ale zrobię wszystko, żeby zostać. Jeżeli będę musiał, ucieknę z domu. Kocham Cię”. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na kartkę trzymaną w dłoniach i nie mogłam dojść do siebie.
- Co za idiota – powiedziałam, rozrywając liścik na malutkie kawałeczki. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby przeze mnie uciekał z domu. Nie, nie zrobi tego. A może jednak? Nie wiedziałam, czy się na to odważy, ale byłam pewna, że jeżeli ucieknie, pierwszą osobą, u której będą go szukać, będę ja. Chciałam napisać do niego wiadomość, jednak uświadomiłam sobie, że mój telefon leży roztrzaskany.
Zeszłam na dół i usiadłam obok mamy na kanapie. Oglądała właśnie wiadomości, w których starsza kobieta drżącym głosem opowiadała o katastrofie pociągu.
- Mamo? – zaczęłam.
- O co chodzi? – Mama oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na mnie.
- Mogłabyś pożyczyć mi na chwilę telefon? – zapytałam nieśmiało.
- A co stało się z twoim?
- No… przez przypadek… ja… - jąkałam się, nie wiedząc, jak o tym opowiedzieć.
- Andill, co się z nim stało? – Mama była już wyraźnie zdenerwowana.
- Rozbił się – odpowiedziałam i opuściłam głowę.
- Sam się rozbił?
- Nie… wczoraj, po kłótni z Heathem, dzwonił do mnie, a ja nie chciałam z nim rozmawiać. No i rzuciłam tym telefonem. – Czułam, jak pieką mnie policzki i nie miałam odwagi spojrzeć mamie w oczy, wiedząc, że zaraz zacznie na mnie krzyczeć i dostanę szlaban. Ona tym czasem zrobiła coś, czego się nie spodziewałam.
- Kochanie, nie wiem, o co się pokłóciliście, ale powinnaś z nim porozmawiać. – Otwarłam szeroko oczy i popatrzyłam na nią. Nagle zrozumiałam, że moja mama jest jedyną osobą, która mnie zrozumie i której mogę powiedzieć wszystko. Tak też zrobiłam i zaczęłam mówić, zaczynając od dnia, w którym Heath przyszedł do mnie po długim czasie. Zataiłam tylko treść wiadomości od chłopaka, oznajmiając, że po prostu zdecydowałam się z nim porozmawiać.
Mama przytuliła mnie mocno i przez chwilę razem milczałyśmy. Po chwili mama podała mi swoją komórkę.
- Porozmawiajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko. Skoro Heath wyjeżdża, to może być ostatnia szansa, przecież nie chcecie rozstać się w niezgodzie na tak długi czas. Mam nadzieję, że postąpisz rozsądnie. – Ucałowała mnie w czubek głowy i wróciła do oglądania wiadomości. Wzięłam telefon i mając w głowie słowa mamy, poszłam na górę. Wbiłam znany na pamięć numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach usłyszałam głos Heatha.
- Halo?
- Cześć, Heath – przywitałam się cicho.
- Andill! Tak się cieszę, że zadzwoniłaś! – Słysząc ten entuzjazm w jego głosie, mogłam sobie niemal wyobrazić jego roześmianą twarz, gdy zorientował się, kto dzwoni. Na tą myśl sama się uśmiechnęłam.
- Przeczytałam wiadomość. Nie możesz uciec – powiedziałam poważnym tonem.
- Niby dlaczego? Chcę zostać z tobą i zrobię wszystko, żeby tak było – stanowczo odparł Heath.
- To nieodpowiedzialne! Pomyślałeś choć przez chwilę o swoich rodzicach? Oni chcą dla ciebie dobrze, a ty chcesz im zrobić coś takiego? – zaczęłam podnosić głos i tracić nad sobą panowanie.
- Posłuchaj, nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać. A już na pewno nie na tak długi czas. Andill… a może ty nie chcesz, żebym został? – Wyczułam w jego głosie strach i wahanie.
- Teraz nie chodzi o to. Po prostu nie możesz tego zrobić, rozumiesz? Martwię się o ciebie. Do usłyszenia. – Rozłączyłam się, nim zdążył odpowiedzieć.  
Odłożyłam telefon mamy na szafkę, opadłam na łóżko i zamknęłam oczy.
Dochodziła dwudziesta, za oknem było jeszcze dość widno, jak na połowę lipca przystało. Zwinęłam się w kłębek i objęłam kolana rękoma. Miałam nadzieję, że Heath przemyśli tę sprawę i nie okaże się na tyle niedojrzały i głupi, żeby uciekać z domu.             Pamiętam, jak kiedyś razem planowaliśmy ucieczkę, ale to było tylko dziecinne gadanie jeszcze w szkole podstawowej.
Teraz starszy i bardziej odpowiedzialny Heath znów chce to zrobić.
Dla mnie.
Czy ja odważyłabym się na coś takiego dla niego? Nie sądzę, biorąc pod uwagę, że moja samotnie wychowująca mnie matka dostałaby chyba zawału, gdyby okazało się, że uciekłam. Nie chciałam nawet o tym myśleć.
Nakryłam głowę poduszką, żeby nie słyszeć odgłosu telewizora dobiegającego z salonu i zacisnęłam mocniej zmęczone powieki.

Powoli odpływałam do krainy snu.

1 komentarz:

  1. Super. :D Początek taki smutny, ale później pojawia się jakaś iskierka nadziei.
    Trochę banalne, ale myślałam, że ona się w kota zamieni. ;-;

    OdpowiedzUsuń