Strona główna

poniedziałek, 19 września 2016

Rozdział II

Wzięłam komórkę do ręki i odczytałam wiadomość, którą przysłał mi Heath. Chciał się ze mną spotkać, więc w odpowiedzi szybko wystukałam proste „za pół godziny u mnie”.
Z Heathem znaliśmy się odkąd pamiętam. Mieszkał niedaleko mnie i chodził ze mną do przedszkola i podstawówki. W gimnazjum nasze drogi się rozeszły, ale to nie przeszkadzało nam w spotykaniu się. Wtedy zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, ponieważ w nowej szkole trafiłam na niezbyt przyjaznych i chętnych do nawiązywania nowych znajomości ludzi.
Codziennie po lekcjach chodziliśmy z Heathem do parku, czy nad jeziorko.
Nie, nigdy nie byliśmy parą, po prostu najlepszymi przyjaciółmi. I zawsze mi to odpowiadało. Teraz, kiedy chłopak chciał się ze mną spotkać, cieszyłam się, bo nie widzieliśmy się od ponad dwóch tygodni i stęskniłam się za nim i naszymi szczerymi rozmowami. Tylko jemu mogłam powiedzieć o wszystkim. Był moim jedynym prawdziwym przyjacielem.
                    Posprzątałam szybko pokój i zeszłam na dół, żeby poczekać na Heatha. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zerwałam się szybko i pobiegłam je otworzyć.
Moim oczom ukazał się wysoki chłopak o blond włosach i roześmianych, niebieskich oczach. Ubrany był luzacko, lecz schludnie. Szara koszula idealnie pasowała do przetartych, jasnych dżinsów i czerwonych trampek. Dołeczki w policzkach zrobiły się bardziej wyraźne, kiedy się do mnie uśmiechnął. Rzuciłam mu się na szyję i objęłam mocno. Odwzajemnił uścisk i przez chwilę poczułam się, jakbym znów była małą dziewczynką.
                    Wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Tęskniłem za tobą – powiedział, nie przestając się uśmiechać.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo. – Uświadomiłam sobie, że stoimy w drzwiach, więc natychmiast przesunęłam się i wykonałam ręką zapraszający gest do środka. – Wejdź.
                    Nalałam nam soku pomarańczowego do szklanek i poszliśmy na górę. Rozmawialiśmy o głupotach śmiejąc się do rozpuku. Nagle przypomniałam sobie o dręczących mnie obawach i spoważniałam.
- Heath, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam niepewnie. Chłopak popatrzył na mnie wyczekująco. W jego oczach dostrzegłam troskę i to upewniło mnie w przekonaniu, że jemu mogę wyznać wszystko i to właśnie on mnie zrozumie. Opowiedziałam mu o śnie, a potem o incydentach z wodą i książką.
Przez chwilę nie odzywał się i zaczęłam się bać, że zaraz wybuchnie śmiechem i powie mi, że zwariowałam. On tymczasem wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wiesz, kiedyś czytałem o boginiach obdarzających swoje wybrane dzieci mocami. Może jesteś jednym z nich – wyszeptał, po czym jego kąciki zaczęły drżeć i nagle głośno się roześmiał, opadając na łóżko. Rzuciłam się na niego i przycisnęłam poduszką. Jego śmiech rozlegał się echem po pokoju, ale widząc moją skwaszoną minę, natychmiast spoważniał i usiadł naprzeciw mnie.
- Posłuchaj. Nie sądzę, żeby te zdarzenia miały jakieś znaczenie. Po prostu przez sen coś ci się uroiło. Pomyśl o tym na spokojnie, a zobaczysz, że tak naprawdę nie masz się czym przejmować. – Pogłaskał mnie po policzku i pomyślałam, że może ma rację. Przez ten sen wszystko zaczęło wydawać mi się podejrzane i dziwne. – Ufasz mi? – zapytał cicho.
- Ufam – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Nagle usłyszeliśmy dźwięk wiadomości. Heath wyjął telefon z kieszeni i popatrzył na niego, po czym westchnął.
- Muszę wracać do domu. Rodzice mają jakąś pilną sprawę i chcą ze mną porozmawiać. – Wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Jasne, idź – powiedziałam z udawanym uśmiechem, bo tak naprawdę zrobiło mi się przykro, że zostawia mnie tutaj samą. Zeszliśmy po schodach i stanęliśmy przy drzwiach.
- Nie przejmuj się tym. – Heath położył mi ręce na ramionach. – Wpadnę jutro. Do zobaczenia. – Dał mi szybkiego buziaka w policzek i wybiegł z mojego domu.
                    Oparłam się o drzwi i zamknęłam oczy. Czułam się przytłoczona i samotna. Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, ale z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu dobowego. Poszłam odebrać z nadzieją, że może ktoś jeszcze zechce umilić mi ten dzień, jednak okazało się, że to kolejna zdesperowana kobieta pragnąca za wszelką cenę wcisnąć ludziom jakieś badziewie. Odłożyłam słuchawkę z westchnieniem.
Popatrzyłam na zegar i z niepokojem stwierdziłam, że mama wraca z pracy za godzinę, a dom wygląda, jakby przeszedł po nim huragan. Pobiegłam do kuchni i wpakowałam wszystkie brudne naczynia do zmywarki, po czym szybko odkurzyłam dywany. Zdążyłam jeszcze pobieżnie zetrzeć kurze na pianinie i szafkach, kiedy w drzwiach stanęła mama.
Popatrzyła na mnie i miałam wrażenie, że przeszywa mnie na wylot swoim groźnym wzrokiem.
- Myszko, jak tu czysto! – Nagle mama podbiegła do mnie i uściskała bardzo mocno. Odetchnęłam z ulgą i odwzajemniłam uścisk.
- Starałam się – powiedziałam z uśmiechem, kiedy już wypuściła mnie ze swoich objęć.
- Nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś. Kochana jesteś. – Mówiąc to, pogładziła mnie po policzku. – Pomożesz mi rozpakować zakupy?
- Jasne – odpowiedziałam i powlokłam się do przedpokoju, aby wziąć do ręki reklamówkę.

***

                    Położyłam się wygodnie na łóżku. Za oknem zaczynało się ściemniać i słyszałam pierwsze odgłosy świerszczy. Zamknęłam oczy i spróbowałam się odprężyć.
Radość, jaką sprawiłam mamie, była również dla mnie wielkim szczęściem. Nareszcie przestałam myśleć o problemach i całym tym zamieszaniu związanym ze snami i tak dalej. Może Heath miał rację? Może faktycznie nie powinnam się przejmować? Chciałam jeszcze pomyśleć, ale mój umysł zdecydowanie domagał się snu i powoli przestawał pracować.
                    Poderwałam się natychmiast, słysząc swoją ulubioną piosenkę ustawioną na dzwonek telefonu. Przejechałam palcem po ekranie, kiedy zobaczyłam, że osoba dobijająca się do mnie to Heath.
- Halo? – powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Andill? Co ty, do cholery, umarłaś, czy jak? Wiesz która godzina? – Heath wydawał się być zdenerwowany. Przetarłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
- O matko, trochę zaspałam. – mruknęłam zdziwiona. Była dziesiąta rano. Z jeszcze większym zdziwieniem spostrzegłam, że przyjaciel dzwonił do mnie trzy razy. Nie słyszałam? Musiałam bardzo głęboko spać.
- Trochę… słuchaj, musimy pogadać, spotkamy się za godzinę w parku? Koło zejścia na plażę.
- Może być – powiedziałam zmieszana. Heath rozłączył się. Przez chwilę trzymałam jeszcze telefon przy uchu. Poczułam znajomy ucisk w żołądku. Coś w głosie chłopaka nie pozwalało mi myśleć, że chce ze mną pogadać o czymś przyjemnym.
Wstałam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Umyłam twarz, a włosy rozczesałam i zaplotłam w warkocz. Taka fryzura była dla mnie najwygodniejsza i jednocześnie najlepiej w niej wyglądałam. Potem przyszedł czas na ubrania. Atrakcyjny wygląd zawsze poprawiał mi humor, dlatego zdecydowałam się na zwiewną miętową sukienkę na ramiączkach. Nałożyłam cienką warstwę tuszu do rzęs i pociągnęłam usta błyszczykiem. Tak, zdecydowanie wyglądałam ładnie. Zbiegłam po schodach i ubrałam białe, niskie conversy.
Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Trzymając w ręce telefon uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie go schować, więc wyjęłam szafy białą torebeczkę. Przewiesiłam ją przez ramię, wrzuciłam do niej telefon i wyszłam z domu.
Stres minął na chwilę, lecz teraz powrócił ze zdwojoną siłą. Zastanawiałam się, co takiego Heath chce mi oznajmić.
Szłam wzdłuż ulicy, by po chwili przejść na przez przejście dla pieszych i udać się w stronę parku. Czułam na sobie spojrzenia męskiej części przechodniów i pochlebiało mi to, jednak nie byłam teraz w stanie ani nastroju do wdzięczenia się do nich. Szłam z podniesioną głową, nie obdarzając spojrzeniem nikogo, a już na pewno nie facetów.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w umówionym miejscu, więc nie przeszłam przez park, lecz obeszłam go z jednej strony. W ten sposób już po paru minutach dotarłam do schodków prowadzących na plażę. Z tej perspektywy bardzo dobrze widziałam jeziorko, w którym jak zwykle o tej porze roku kąpało się mnóstwo mniejszych i większych dzieci.
Odwróciłam głowę i ujrzałam Heatha. Szedł w moją stronę, trzymając dłonie w kieszeniach jasnych spodni. Założył do nich koszulkę w czarno-białe paski i białe adidasy. Jak zwykle byłam zauroczona jego wyglądem. Według mnie powinien zostać modelem, ale on twierdził uparcie, że to zajęcie dla gejów.
- Cześć, Pikachu – przywitał się z uśmiechem na ustach i dał mi buziaka w policzek. – Ładnie wyglądasz.
- Ty też. Nawet więcej, niż ładnie. – Nagle stres minął i doszłam do wniosku, że zniosę wszystko, co mi powie. Jestem silna.
- Przejdziemy się? – zaproponował Heath. Uśmiech znikł z jego twarzy i od razu zauważyłam, że jest zdenerwowany. Znów żołądek podszedł mi do gardła. Wielkie dzięki.
- Jasne, chodźmy – odpowiedziałam, siląc się na obojętny ton. Poszliśmy w stronę parku. Przez chwilę panowała cisza, ale bałam się ją przerywać, spodziewając się, że wtedy usłyszę coś strasznego. I nie myliłam się.
- Andill… wczoraj powiedziałem ci, że rodzice chcą ze mną porozmawiać. I tak było. To nie była przyjemna rozmowa… - Szedł z opuszczoną głową i zmarszczonym czołem. – Tata dostał pracę w Niemczech. – przerwał, czekając na moją reakcję. Musiałam przystanąć i oprzeć się o murek, żeby nie upaść. Wiedziałam już, co to oznacza. Mrugałam powiekami usiłując powstrzymać napływające do oczu łzy. W gardle poczułam ogromną gulę.
Usiadłam na murku i zakryłam twarz rękoma. Heath uklęknął przede mną i objął mnie. Położyłam mu głowę na ramieniu i bezgłośnie szlochałam. Chłopak gładził mnie dłońmi po plecach. Nie wiem, czy mi się wydawało, czy on też płakał. – Wyjedziemy na dwa lata, potem będę pełnoletni i wrócę do ciebie, obiecuję. – wyszeptał mi do ucha.
                    Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Oczy szkliły mu się od łez, chociaż starał się to ukryć, mrugając.
- Nie chcę cię stracić, rozumiesz? – powiedziałam trzęsącym się głosem. – Nie chcę… - Poczułam spływające po policzkach łzy i odwróciłam wzrok.
- Nie stracisz mnie. Będziemy dzwonić do siebie, rozmawiać przez Internet. – Heath mówił to takim głosem, jakby chciał przekonać samego siebie, że tak będzie.
- Zapomnisz o mnie. Znajdziesz sobie przyjaciół i nie będziesz miał dla mnie czasu – oskarżyłam przyjaciela, odwracając głowę w jego stronę. Ze zdziwieniem spostrzegłam pierwszą łzę wypływającą z kącika jego oka. Przymknął na chwilę oczy. – Heath, ja… - nie dokończyłam, bo nim się spostrzegłam, poczułam wargi chłopaka na swoich. Były takie ciepłe i słodkie.
Zamknęłam oczy.
Heath objął mnie rękoma i przycisnął do siebie. Nasze usta tańczyły ze sobą i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz nagle odzyskałam świadomość i odepchnęłam go od siebie.
Wyglądał na zdziwionego, jednak w ułamku sekundy spuścił wzrok i przygryzł wargę. Przez chwilę popatrzyłam na niego z wściekłością, po czym wstałam i zaczęłam kierować się w stronę ulicy. Usłyszałam, że wstaje i poczułam dłoń zaciskającą się na moim przedramieniu. Szarpnęłam się, lecz to nic nie dało.
- Puść mnie – syknęłam, odwracając się w jego stronę.
- Andill, poczekaj – uścisk zelżał, jednak nie na tyle, bym mogła się wyrwać.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Puść. – Popatrzyłam mu prosto w oczy nienawistnym wzrokiem.
Puścił moją rękę, więc natychmiast zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.

- Kocham cię – wyszeptał, lecz już tego nie słyszałam.

2 komentarze:

  1. Smutne trochę. .-.
    Andill moim zdaniem zareagowała nieco impulsywnie.
    Rozdział jest fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Impulsywnie, ale taka właśnie jest Andill ;) poza tym chyba zareagowałabym podobnie, trochę jej to namieszało ;)

      Usuń