Wzięłam komórkę do ręki i
odczytałam wiadomość, którą przysłał mi Heath. Chciał się ze mną spotkać, więc
w odpowiedzi szybko wystukałam proste „za pół godziny u mnie”.
Z Heathem znaliśmy się odkąd pamiętam. Mieszkał
niedaleko mnie i chodził ze mną do przedszkola i podstawówki. W gimnazjum nasze
drogi się rozeszły, ale to nie przeszkadzało nam w spotykaniu się. Wtedy
zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, ponieważ w nowej szkole trafiłam na
niezbyt przyjaznych i chętnych do nawiązywania nowych znajomości ludzi.
Codziennie po lekcjach chodziliśmy z Heathem do parku,
czy nad jeziorko.
Nie, nigdy nie byliśmy parą, po prostu najlepszymi
przyjaciółmi. I zawsze mi to odpowiadało. Teraz, kiedy chłopak chciał się ze
mną spotkać, cieszyłam się, bo nie widzieliśmy się od ponad dwóch tygodni i
stęskniłam się za nim i naszymi szczerymi rozmowami. Tylko jemu mogłam
powiedzieć o wszystkim. Był moim jedynym prawdziwym przyjacielem.
Posprzątałam szybko pokój i zeszłam na
dół, żeby poczekać na Heatha. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zerwałam się
szybko i pobiegłam je otworzyć.
Moim oczom ukazał się wysoki chłopak o blond włosach i
roześmianych, niebieskich oczach. Ubrany był luzacko, lecz schludnie. Szara
koszula idealnie pasowała do przetartych, jasnych dżinsów i czerwonych trampek.
Dołeczki w policzkach zrobiły się bardziej wyraźne, kiedy się do mnie
uśmiechnął. Rzuciłam mu się na szyję i objęłam mocno. Odwzajemnił uścisk i
przez chwilę poczułam się, jakbym znów była małą dziewczynką.
Wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Tęskniłem za tobą – powiedział, nie przestając się
uśmiechać.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo. – Uświadomiłam
sobie, że stoimy w drzwiach, więc natychmiast przesunęłam się i wykonałam ręką
zapraszający gest do środka. – Wejdź.
Nalałam nam soku pomarańczowego do
szklanek i poszliśmy na górę. Rozmawialiśmy o głupotach śmiejąc się do rozpuku.
Nagle przypomniałam sobie o dręczących mnie obawach i spoważniałam.
- Heath, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam niepewnie.
Chłopak popatrzył na mnie wyczekująco. W jego oczach dostrzegłam troskę i to
upewniło mnie w przekonaniu, że jemu mogę wyznać wszystko i to właśnie on mnie
zrozumie. Opowiedziałam mu o śnie, a potem o incydentach z wodą i książką.
Przez chwilę nie odzywał się i zaczęłam się bać, że
zaraz wybuchnie śmiechem i powie mi, że zwariowałam. On tymczasem wyglądał,
jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wiesz, kiedyś czytałem o boginiach obdarzających
swoje wybrane dzieci mocami. Może jesteś jednym z nich – wyszeptał, po czym
jego kąciki zaczęły drżeć i nagle głośno się roześmiał, opadając na łóżko.
Rzuciłam się na niego i przycisnęłam poduszką. Jego śmiech rozlegał się echem
po pokoju, ale widząc moją skwaszoną minę, natychmiast spoważniał i usiadł
naprzeciw mnie.
- Posłuchaj. Nie sądzę, żeby te zdarzenia miały jakieś
znaczenie. Po prostu przez sen coś ci się uroiło. Pomyśl o tym na spokojnie, a
zobaczysz, że tak naprawdę nie masz się czym przejmować. – Pogłaskał mnie po
policzku i pomyślałam, że może ma rację. Przez ten sen wszystko zaczęło wydawać
mi się podejrzane i dziwne. – Ufasz mi? – zapytał cicho.
- Ufam – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Nagle
usłyszeliśmy dźwięk wiadomości. Heath wyjął telefon z kieszeni i popatrzył na
niego, po czym westchnął.
- Muszę wracać do domu. Rodzice mają jakąś pilną
sprawę i chcą ze mną porozmawiać. – Wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Jasne, idź – powiedziałam z udawanym uśmiechem, bo
tak naprawdę zrobiło mi się przykro, że zostawia mnie tutaj samą. Zeszliśmy po
schodach i stanęliśmy przy drzwiach.
- Nie przejmuj się tym. –
Heath położył mi ręce na ramionach. – Wpadnę jutro. Do zobaczenia. – Dał mi szybkiego
buziaka w policzek i wybiegł z mojego domu.
Oparłam się o drzwi i zamknęłam oczy.
Czułam się przytłoczona i samotna. Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, ale z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu dobowego. Poszłam odebrać z nadzieją, że
może ktoś jeszcze zechce umilić mi ten dzień, jednak okazało się, że to kolejna
zdesperowana kobieta pragnąca za wszelką cenę wcisnąć ludziom jakieś badziewie.
Odłożyłam słuchawkę z westchnieniem.
Popatrzyłam na zegar i z niepokojem stwierdziłam, że
mama wraca z pracy za godzinę, a dom wygląda, jakby przeszedł po nim huragan.
Pobiegłam do kuchni i wpakowałam wszystkie brudne naczynia do zmywarki, po czym
szybko odkurzyłam dywany. Zdążyłam jeszcze pobieżnie zetrzeć kurze na pianinie
i szafkach, kiedy w drzwiach stanęła mama.
Popatrzyła na mnie i miałam wrażenie, że przeszywa
mnie na wylot swoim groźnym wzrokiem.
- Myszko, jak tu czysto! – Nagle mama podbiegła do
mnie i uściskała bardzo mocno. Odetchnęłam z ulgą i odwzajemniłam uścisk.
- Starałam się – powiedziałam z uśmiechem, kiedy już
wypuściła mnie ze swoich objęć.
- Nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś. Kochana
jesteś. – Mówiąc to, pogładziła mnie po policzku. – Pomożesz mi rozpakować
zakupy?
- Jasne – odpowiedziałam i powlokłam się do przedpokoju,
aby wziąć do ręki reklamówkę.
***
Położyłam się wygodnie na łóżku. Za
oknem zaczynało się ściemniać i słyszałam pierwsze odgłosy świerszczy.
Zamknęłam oczy i spróbowałam się odprężyć.
Radość, jaką sprawiłam mamie, była również dla mnie
wielkim szczęściem. Nareszcie przestałam myśleć o problemach i całym tym
zamieszaniu związanym ze snami i tak dalej. Może Heath miał rację? Może
faktycznie nie powinnam się przejmować? Chciałam jeszcze pomyśleć, ale mój
umysł zdecydowanie domagał się snu i powoli przestawał pracować.
Poderwałam się natychmiast, słysząc
swoją ulubioną piosenkę ustawioną na dzwonek telefonu. Przejechałam palcem po
ekranie, kiedy zobaczyłam, że osoba dobijająca się do mnie to Heath.
- Halo? – powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Andill? Co ty, do cholery, umarłaś, czy jak? Wiesz
która godzina? – Heath wydawał się być zdenerwowany. Przetarłam oczy i
spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
- O matko, trochę zaspałam. – mruknęłam zdziwiona.
Była dziesiąta rano. Z jeszcze większym zdziwieniem spostrzegłam, że przyjaciel
dzwonił do mnie trzy razy. Nie słyszałam? Musiałam bardzo głęboko spać.
- Trochę… słuchaj, musimy pogadać, spotkamy się za
godzinę w parku? Koło zejścia na plażę.
- Może być – powiedziałam zmieszana. Heath rozłączył
się. Przez chwilę trzymałam jeszcze telefon przy uchu. Poczułam znajomy ucisk w
żołądku. Coś w głosie chłopaka nie pozwalało mi myśleć, że chce ze mną pogadać
o czymś przyjemnym.
Wstałam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Umyłam
twarz, a włosy rozczesałam i zaplotłam w warkocz. Taka fryzura była dla mnie
najwygodniejsza i jednocześnie najlepiej w niej wyglądałam. Potem przyszedł
czas na ubrania. Atrakcyjny wygląd zawsze poprawiał mi humor, dlatego zdecydowałam
się na zwiewną miętową sukienkę na ramiączkach. Nałożyłam cienką warstwę tuszu
do rzęs i pociągnęłam usta błyszczykiem. Tak, zdecydowanie wyglądałam ładnie.
Zbiegłam po schodach i ubrałam białe, niskie conversy.
Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się do
swojego odbicia. Trzymając w ręce telefon uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie
go schować, więc wyjęłam szafy białą torebeczkę. Przewiesiłam ją przez ramię,
wrzuciłam do niej telefon i wyszłam z domu.
Stres minął na chwilę, lecz teraz powrócił ze zdwojoną
siłą. Zastanawiałam się, co takiego Heath chce mi oznajmić.
Szłam wzdłuż ulicy, by po chwili przejść na przez
przejście dla pieszych i udać się w stronę parku. Czułam na sobie spojrzenia
męskiej części przechodniów i pochlebiało mi to, jednak nie byłam teraz w
stanie ani nastroju do wdzięczenia się do nich. Szłam z podniesioną głową, nie
obdarzając spojrzeniem nikogo, a już na pewno nie facetów.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w umówionym
miejscu, więc nie przeszłam przez park, lecz obeszłam go z jednej strony. W ten
sposób już po paru minutach dotarłam do schodków prowadzących na plażę. Z tej
perspektywy bardzo dobrze widziałam jeziorko, w którym jak zwykle o tej porze
roku kąpało się mnóstwo mniejszych i większych dzieci.
Odwróciłam głowę i ujrzałam Heatha. Szedł w moją
stronę, trzymając dłonie w kieszeniach jasnych spodni. Założył do nich koszulkę
w czarno-białe paski i białe adidasy. Jak zwykle byłam zauroczona jego
wyglądem. Według mnie powinien zostać modelem, ale on twierdził uparcie, że to
zajęcie dla gejów.
- Cześć, Pikachu – przywitał się z uśmiechem na ustach
i dał mi buziaka w policzek. – Ładnie wyglądasz.
- Ty też. Nawet więcej, niż ładnie. – Nagle stres
minął i doszłam do wniosku, że zniosę wszystko, co mi powie. Jestem silna.
- Przejdziemy się? – zaproponował Heath. Uśmiech znikł
z jego twarzy i od razu zauważyłam, że jest zdenerwowany. Znów żołądek podszedł
mi do gardła. Wielkie dzięki.
- Jasne, chodźmy – odpowiedziałam, siląc się na
obojętny ton. Poszliśmy w stronę parku. Przez chwilę panowała cisza, ale bałam
się ją przerywać, spodziewając się, że wtedy usłyszę coś strasznego. I nie
myliłam się.
- Andill… wczoraj powiedziałem ci, że rodzice chcą ze
mną porozmawiać. I tak było. To nie była przyjemna rozmowa… - Szedł z opuszczoną
głową i zmarszczonym czołem. – Tata dostał pracę w Niemczech. – przerwał,
czekając na moją reakcję. Musiałam przystanąć i oprzeć się o murek, żeby nie
upaść. Wiedziałam już, co to oznacza. Mrugałam powiekami usiłując powstrzymać
napływające do oczu łzy. W gardle poczułam ogromną gulę.
Usiadłam na murku i zakryłam twarz rękoma. Heath
uklęknął przede mną i objął mnie. Położyłam mu głowę na ramieniu i bezgłośnie
szlochałam. Chłopak gładził mnie dłońmi po plecach. Nie wiem, czy mi się
wydawało, czy on też płakał. – Wyjedziemy na dwa lata, potem będę pełnoletni i
wrócę do ciebie, obiecuję. – wyszeptał mi do ucha.
Podniosłam głowę i spojrzałam na
niego. Oczy szkliły mu się od łez, chociaż starał się to ukryć, mrugając.
- Nie chcę cię stracić, rozumiesz? – powiedziałam
trzęsącym się głosem. – Nie chcę… - Poczułam spływające po policzkach łzy i
odwróciłam wzrok.
- Nie stracisz mnie. Będziemy dzwonić do siebie,
rozmawiać przez Internet. – Heath mówił to takim głosem, jakby chciał przekonać
samego siebie, że tak będzie.
- Zapomnisz o mnie. Znajdziesz sobie przyjaciół i nie
będziesz miał dla mnie czasu – oskarżyłam przyjaciela, odwracając głowę w jego
stronę. Ze zdziwieniem spostrzegłam pierwszą łzę wypływającą z kącika jego oka.
Przymknął na chwilę oczy. – Heath, ja… - nie dokończyłam, bo nim się
spostrzegłam, poczułam wargi chłopaka na swoich. Były takie ciepłe i słodkie.
Zamknęłam oczy.
Heath objął mnie rękoma i przycisnął do siebie. Nasze
usta tańczyły ze sobą i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz nagle
odzyskałam świadomość i odepchnęłam go od siebie.
Wyglądał na zdziwionego, jednak w ułamku sekundy
spuścił wzrok i przygryzł wargę. Przez chwilę popatrzyłam na niego z
wściekłością, po czym wstałam i zaczęłam kierować się w stronę ulicy.
Usłyszałam, że wstaje i poczułam dłoń zaciskającą się na moim przedramieniu.
Szarpnęłam się, lecz to nic nie dało.
- Puść mnie – syknęłam, odwracając się w jego stronę.
- Andill, poczekaj – uścisk zelżał, jednak nie na
tyle, bym mogła się wyrwać.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Puść. – Popatrzyłam mu
prosto w oczy nienawistnym wzrokiem.
Puścił moją rękę, więc natychmiast zaczęłam biec w
przeciwnym kierunku.
- Kocham cię – wyszeptał, lecz już tego nie słyszałam.
Smutne trochę. .-.
OdpowiedzUsuńAndill moim zdaniem zareagowała nieco impulsywnie.
Rozdział jest fajny.
Impulsywnie, ale taka właśnie jest Andill ;) poza tym chyba zareagowałabym podobnie, trochę jej to namieszało ;)
Usuń