Wbiegłam do domu i
przeskakując po dwa schody dotarłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zakryłam
twarz dłońmi. Szlochałam spazmatycznie, nie mogąc złapać powietrza.
Dlaczego mi to zrobił? Czy to była jakaś gra? Jeżeli
tak, wiedziałam tylko, że na pewno nie chcę w nią grać.
Usłyszałam dzwonek telefonu i nagle zalała mnie fala
nienawiści do całego świata. Niewiele myśląc wyjęłam komórkę z torebki i z
całej siły rzuciłam nią o ścianę. Przez łzy zobaczyłam, jak mój ukochany
telefon roztrzaskuje się. Zaszlochałam jeszcze głośniej. Czułam słony smak łez
na języku.
Otarłam oczy i powoli wstałam, kierując się do
łazienki.
Popatrzyłam w lustro i ujrzałam dziewczynę podobną do
mnie, ale to zdecydowanie nie byłam JA. Bo JA zawsze się uśmiechałam. A osoba w
lustrze miała zapuchnięte oczy, nabrzmiałe i zaczerwienione wargi, a na
policzkach rozmazany tusz do rzęs, który mieszał się ze łzami. Umyłam szybko
twarz i przebrałam się w piżamę.
Chociaż była dopiero
dziewiętnasta, weszłam do łóżka i otuliłam się szczelnie kołdrą. Zamknęłam oczy
i przypomniałam sobie scenę naszego pocałunku. Ciepłe wargi Heatha, moje ciało
wtulone w jego tors skryty pod koszulką i dłonie czule obejmujące mnie w talii.
Przecież jeszcze w podstawówce przysięgaliśmy, że
nigdy nie zakochamy się w sobie. Do tej pory dotrzymywałam obietnicy i
myślałam, że on też. Jednak najwyraźniej się myliłam.
I to bolało bardziej, niż byłam w stanie sobie
wyobrazić.
Świadomość, że Heath wyjeżdża sprawiała, że czułam się
jeszcze bardziej zraniona i oszukana. Kolejna łza kapnęła na poduszkę.
Pociągnęłam nosem i przewróciłam się na drugi bok. Zorientowałam się, że nie
wiem nawet, kiedy mój przyjaciel – jeżeli tak mogę go nazwać – wyjeżdża.
Przez moment miałam wyrzuty sumienia, że go o to nie
spytałam, ale za chwilę wyrzuciłam te myśli z głowy. Przecież i tak nie pójdę
się z nim pożegnać. Zacisnęłam mocniej powieki i zasnęłam ze łzami na
policzkach.
Obudziło mnie światło wpadające do pokoju przez
niedosunięte rolety. Odruchowo sięgnęłam po telefon w celu sprawdzenia godziny,
lecz spostrzegłam, że nie leży on na mojej szafce nocnej. Przeniosłam wzrok na
podłogę i zobaczyłam porozrzucane po niej części komórki.
Wróciły wspomnienia ostatniego dnia. Poczułam piekące
oczy, lecz zamknęłam je, nie chcąc znów płakać. Wstałam z łóżka i zeszłam do
kuchni.
Na stole zauważyłam malutką karteczkę. Wzięłam ją do
ręki i przeczytałam jedno krótkie zdanie: „Nie zapomnij o śniadaniu dla kotów.
Mama”. Westchnęłam i wzięłam z lodówki karton mleka. Otworzyłam drzwi i nie
dbając o to, że ubrana jestem w szare spodenki i koszulkę z Myszką Mickey,
wyszłam na zewnątrz.
Postawiłam miseczkę na schodach i nalałam do niej
mleka. Ciche „kici, kici” wystarczyło, aby przybiegły do mnie dwa czarno-białe
kociaki. W paręnaście sekund wypiły wszystko i teraz spoglądały na mnie swoimi
zielonymi, bystrymi ślepiami. Położyłam sobie obydwa na kolanach i poczęłam
głaskać je i drapać za uszkami, na co odpowiadały cichym mruczeniem.
- Chciałabym być kotem i chodzić swoimi ścieżkami –
powiedziałam do siebie – A moim największym problemem byłoby zdobycie jedzenia,
ewentualnie wychłeptanie mleka z miski bez wpadnięcia do niej.
- Ja chciałbym być psem – Podskoczyłam, słysząc czyjś
głos, a koty zeskoczyły z moich kolan, prychając. Nie musiałam nawet podnosić
głowy, żeby wiedzieć, kto wypowiedział te słowa. Wstałam i już zamierzałam
wejść z powrotem do domu, jednak przytrzymała mnie silna dłoń. Podniosłam głowę
i ujrzałam przed sobą Heatha. – Psy są wierne. I to najlepsi przyjaciele. – Po
tych słowach spuścił wzrok i przez chwilę nawet chciałam mu wybaczyć, jednak
zaraz się opamiętałam.
- Czy ty kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem? Co ty
sobie wyobrażałeś, całując mnie? Ufałam ci. – Z rozmysłem zaakcentowałam
ostatnie słowa i użyty w nich czas przeszły. Heath puścił moją rękę i
zobaczyłam, jak zaciska dłonie w pięści. Miałam świadomość, jak te słowa mogły
go zaboleć, więc nie czekając, aż zacznę płakać i rzucę mu się w ramiona,
weszłam do domu.
Oparłam się o ścianę i oddychałam głęboko. Przez okno
na korytarzu zobaczyłam, że Heath z opuszczoną głową i rękami w kieszeniach
idzie w stronę furtki. Po moim policzku po raz pierwszy tego dnia spłynęła łza.
Zagryzłam wargę i załkałam. Osunęłam się i teraz siedziałam na podłodze
ukrywając twarz w dłoniach. Nawet nie zauważyłam, kiedy do domu weszła mama.
- Córeczko, co się stało? – zapytała, po czym
uklęknęła przy mnie i objęła mnie mocno.
- Nic, mamo, wszystko w porządku – odpowiedziałam
szybko, odwzajemniając uścisk i ukradkiem ocierając łzy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Mi możesz
wszystko powiedzieć. – Spojrzała mi w oczy i zobaczyłam, że się o mnie martwi.
- Pokłóciłam się z Heathem, ale na razie nie chcę o
tym rozmawiać – wyszeptałam i odwróciłam wzrok.
- To dlatego był taki smutny… - Widząc moje uniesione
brwi, dodała – Minęłam się z nim w bramie. Dał mi to. – Mama podała mi złożoną
w pół kartkę w kratkę. Spojrzałam na nią i skrzyżowałam ręce na piersiach,
pokazując w ten sposób, że nie przeczytam wiadomości. Mama westchnęła i
położyła karteczkę obok mnie.
- Pamiętaj, ze zawsze możesz ze mną pogadać. – Mówiąc
to, pogładziła mnie po policzku, a następnie podniosła się i poszła do kuchni.
Siedziałam z założonymi rękami jeszcze przez parę minut, co jakiś czas zerkając
na liścik, mając nadzieję, że może jakimś cudem uda mi się go prześwietlić i
przeczytać. Kiedy nic takiego się nie stało, upewniłam się, że mama mnie nie
widzi, wzięłam kartkę i popędziłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozłożyłam ją. Ujrzałam staranne
pismo Heatha. Zaczęłam czytać. „Nie chciałem Cię zranić. Ten pocałunek nie
był zamierzony. Nie powiem, że nic dla mnie nie znaczył, bo to nie byłoby
prawdą. Rozumiem, że nie chcesz się ze mną wiązać. Chciałbym tylko, żebyś dała
mi szansę. Wyjeżdżam dziś w nocy, ale zrobię wszystko, żeby zostać. Jeżeli będę
musiał, ucieknę z domu. Kocham Cię”. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na
kartkę trzymaną w dłoniach i nie mogłam dojść do siebie.
- Co za idiota – powiedziałam, rozrywając liścik na
malutkie kawałeczki. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby przeze mnie uciekał
z domu. Nie, nie zrobi tego. A może jednak? Nie wiedziałam, czy się na to
odważy, ale byłam pewna, że jeżeli ucieknie, pierwszą osobą, u której będą go
szukać, będę ja. Chciałam napisać do niego wiadomość, jednak uświadomiłam
sobie, że mój telefon leży roztrzaskany.
Zeszłam na dół i usiadłam obok mamy na kanapie.
Oglądała właśnie wiadomości, w których starsza kobieta drżącym głosem opowiadała
o katastrofie pociągu.
- Mamo? – zaczęłam.
- O co chodzi? – Mama oderwała wzrok od telewizora i
spojrzała na mnie.
- Mogłabyś pożyczyć mi na chwilę telefon? – zapytałam
nieśmiało.
- A co stało się z twoim?
- No… przez przypadek… ja… - jąkałam się, nie wiedząc,
jak o tym opowiedzieć.
- Andill, co się z nim stało? – Mama była już wyraźnie
zdenerwowana.
- Rozbił się – odpowiedziałam i opuściłam głowę.
- Sam się rozbił?
- Nie… wczoraj, po kłótni z Heathem, dzwonił do mnie,
a ja nie chciałam z nim rozmawiać. No i rzuciłam tym telefonem. – Czułam, jak
pieką mnie policzki i nie miałam odwagi spojrzeć mamie w oczy, wiedząc, że
zaraz zacznie na mnie krzyczeć i dostanę szlaban. Ona tym czasem zrobiła coś,
czego się nie spodziewałam.
- Kochanie, nie wiem, o co się pokłóciliście, ale
powinnaś z nim porozmawiać. – Otwarłam szeroko oczy i popatrzyłam na nią. Nagle
zrozumiałam, że moja mama jest jedyną osobą, która mnie zrozumie i której mogę
powiedzieć wszystko. Tak też zrobiłam i zaczęłam mówić, zaczynając od dnia, w
którym Heath przyszedł do mnie po długim czasie. Zataiłam tylko treść
wiadomości od chłopaka, oznajmiając, że po prostu zdecydowałam się z nim
porozmawiać.
Mama przytuliła mnie mocno i przez chwilę razem
milczałyśmy. Po chwili mama podała mi swoją komórkę.
- Porozmawiajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko. Skoro
Heath wyjeżdża, to może być ostatnia szansa, przecież nie chcecie rozstać się w
niezgodzie na tak długi czas. Mam nadzieję, że postąpisz rozsądnie. – Ucałowała
mnie w czubek głowy i wróciła do oglądania wiadomości. Wzięłam telefon i mając
w głowie słowa mamy, poszłam na górę. Wbiłam znany na pamięć numer i nacisnęłam
zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach usłyszałam głos Heatha.
- Halo?
- Cześć, Heath – przywitałam się cicho.
- Andill! Tak się cieszę, że zadzwoniłaś! – Słysząc
ten entuzjazm w jego głosie, mogłam sobie niemal wyobrazić jego roześmianą
twarz, gdy zorientował się, kto dzwoni. Na tą myśl sama się uśmiechnęłam.
- Przeczytałam wiadomość. Nie możesz uciec –
powiedziałam poważnym tonem.
- Niby dlaczego? Chcę zostać z tobą i zrobię wszystko,
żeby tak było – stanowczo odparł Heath.
- To nieodpowiedzialne! Pomyślałeś choć przez chwilę o
swoich rodzicach? Oni chcą dla ciebie dobrze, a ty chcesz im zrobić coś
takiego? – zaczęłam podnosić głos i tracić nad sobą panowanie.
- Posłuchaj, nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać. A już
na pewno nie na tak długi czas. Andill… a może ty nie chcesz, żebym został? –
Wyczułam w jego głosie strach i wahanie.
- Teraz nie chodzi o to. Po prostu nie możesz tego
zrobić, rozumiesz? Martwię się o ciebie. Do usłyszenia. – Rozłączyłam się, nim
zdążył odpowiedzieć.
Odłożyłam telefon mamy na szafkę, opadłam na łóżko i
zamknęłam oczy.
Dochodziła dwudziesta, za oknem było jeszcze dość
widno, jak na połowę lipca przystało. Zwinęłam się w kłębek i objęłam kolana
rękoma. Miałam nadzieję, że Heath przemyśli tę sprawę i nie okaże się na tyle
niedojrzały i głupi, żeby uciekać z domu. Pamiętam,
jak kiedyś razem planowaliśmy ucieczkę, ale to było tylko dziecinne gadanie
jeszcze w szkole podstawowej.
Teraz starszy i bardziej odpowiedzialny Heath znów
chce to zrobić.
Dla mnie.
Czy ja odważyłabym się na coś takiego dla niego? Nie
sądzę, biorąc pod uwagę, że moja samotnie wychowująca mnie matka dostałaby
chyba zawału, gdyby okazało się, że uciekłam. Nie chciałam nawet o tym myśleć.
Nakryłam głowę poduszką, żeby nie słyszeć odgłosu
telewizora dobiegającego z salonu i zacisnęłam mocniej zmęczone powieki.
Powoli odpływałam do krainy snu.